Adam Hutyra – wybitny aktor filmowy i teatralny, niesamowity człowiek

18.10.2020

Adam Hutyra – wybitny aktor filmowy i teatralny, niesamowity człowiek

Adam Hutyra, aktor związany z Teatrem im. A. Mickiewicza w Częstochowie świętuje jubileusz – od 30 lat występuje i prezentuje się przed publicznością. Na swoim koncie ma wiele nagród i wyróżnień m.in. jest laureatem ,,Złotej Maski’’oraz dwukrotnym laureatem Złotych Koturnów. Zagrał w wielu serialach telewizyjnych m.in w ,,Na dobre i na złe’’, ,,Plebania’’, ,,13 posterunek’’, ,,Samo życie’’ oraz w produkcjach filmowych tj. ,,Listy do M’’ lub ,,Mój biegun’’. W rozmowie z nami opowiedział o przebiegu swojej kariery.

Karolina Orszulak: Nie możemy zacząć od innego pytania – czy od zawsze chciał Pan być aktorem?

Adam Hutyra: Nie, nie od zawsze. W czwartej klasie liceum kompletnie nie wiedziałem, czym chciałbym się zajmować. Pewnego dnia trafiłem na imprezę rodziną, gdzie znajdowała się para aktorów, byli to Małgorzata i Jarek Dwornikowie z Teatru z Bielska Białej. Wtedy widziałem ich po raz pierwszy. Podczas swobodnej rozmowy zaczęli pytać, co chciałbym robić w przyszłości. Przyznałem, że nie mam pomysłu, ale być może zajmę się historią lub geografią. Wtedy oni zaproponowali mi, abym przyszedł do ich teatru na spektakl lalkowy. Dostałem od nich karnet, który upoważniał mnie do wstępu na wszystkie przedstawienia. Wtedy kompletnie nie interesowałem się teatrem. Miałem tylko krótkie epizody, ale to nie było raczej nic poważnego. Jednak zobaczyłem tam wiele ciekawych przedstawień. Teatr lalkowy jest bowiem niezwykle plastyczny. Zauroczyłem się i pomyślałem o szkole teatralnej.

K.O.: Czy pamięta Pan swój egzamin do szkoły teatralnej?

A.H.: Oczywiście! Towarzyszyły mi wtedy ogromne emocje. Takie rzeczy pamięta się przez całe życie. Pojechałem na egzamin do Wrocławia. Było tam mnóstwo ludzi. Już w pociągu poznałem chłopaka, który także jechał na ten egzamin. Zresztą potem byliśmy razem na jednym roku. Moim pierwszym zadaniem było zaprezentowanie tekstu. Kompletnie nie wiedziałem, jak się za to zabrać. Ostatecznie jednak coś wymyśliłem i zaproponowałem komisji swoją interpretację. Kolejne zadanie było ruchowe. Zatańczyłem, a komisja zapytała, czy to na pewno o ten taniec chodziło. Odpowiedziałem, że wydaje mi się, że tak, choć nie byłem tego pewien (śmiech). Ja w ogóle nie byłem przygotowany. Byłem kompletnie zielony, po prostu wymyśliłem sobie, że chcę zdawać do szkoły teatralnej. Pamiętam, jak czekałem na ostateczne wyniki… Gdy zobaczyłem swoje nazwisko na liście przyjętych, byłem tak zaskoczony, a zarazem szczęśliwy!

K.O.: Może Pan zdradzić jakieś anegdotki studenckie?

A.H.: Ależ oczywiście – było tego trochę. Raz przyjechała do nas pani Krystyna Janda. Byłem nią oszołomiony, wyglądała jak prawdziwa dama. To był powiew wielkiego świata. Zachwyt i zauroczenie malowało nam się na twarzach, gdy na nią patrzyliśmy. Pamiętam także, że w okresie kiedy studiowałem, był organizowany czas fuksówki. Przez miesiąc/dwa studenci ze starszych roczników organizują czas żakom. Na naszej uczelni odbywały się też dni tematyczne, czy dni bajkowe – były to bardzo pozytywne doświadczenia.

K.O.: Jak wyglądał Pana pierwszy występ na scenie w teatrze? Jak go Pan wspomina?

A.H.: Pamiętam i wspominam go bardzo źle. Było to nieudane przedstawienie. Występowałem w spektaklu ,,Aktorski Pasjans’’. Byłem wtedy młodym, niedoświadczonym aktorem. Najgorsze było to, że nie wiedziałem, w czym ja uczestniczę, starałem się ze wszystkich sił wypaść jak najlepiej, jednak… to nie było to.

K.O.: Czym różni się praca aktora teatralnego, od pracy aktora filmowego?

A.H.: Różnica jest bardzo duża. W teatrze wszystko dzieję się na oczach widza, tu i teraz, natomiast podczas kręcenia filmu, pewne sceny można powtarzać kilka razy i potem dopiero wybiera się najlepszy urywek z kadru. W teatrze nie ma drugiej szansy na poprawienie nieudanej sceny. Dlatego teatr jest niepowtarzalny. Należy słuchać siebie nawzajem i być czujnym na scenie. I to właśnie daje największą frajdę w tym zawodzie.

K.O.: W jaki sposób uczy się Pan tekstów?

A.H.: W moim przypadku to droga przez mękę. Zazwyczaj siadam i czytam głośno swoje kwestie. W teatrze zaczyna się od tzw. prób stolikowych, czyli wszyscy siadamy przy stole i każdy po kolei czyta swój fragment oraz rozmawiamy z reżyserem, jak mamy go interpretować. Potem dopiero zaczynamy próbować na scenie. To jest zdecydowanie łatwiejsze, gdyż dochodzi ruch, można dodać własne emocje, wszystko zaczyna się składać w całość. Zazdroszczę mojej żonie Agacie, która przeczyta tekst i bardzo szybko zapamiętuje. W moim przypadku to trwa bardzo długo, jednak potem przez długie lata pamiętam swoje kwestie z przeszłych przedstawień.

K.O.: A skoro już wszedł Pan na ten temat – jak się Panu układa współpraca z małżonką?

A.H.: Bardzo dobrze. Agata jest świetną aktorką, dlatego dobrze mi się z nią gra. Potrafi wyrazić tyle emocji. Łatwo mi z nią rozmawiać, czasem dajemy sobie wzajemne rady. Staramy się nie przenosić pracy do domu, ale nie zawsze nam się to udaje. Jednak praca z nią to czysta przyjemność.

K.O.: Co mąż-aktor robi w czasie wolnym w domu?

A.H.: Wszystko. Sprzątam, wynoszę śmieci. Jeśli żona jest w cyklu prób, oczywiście pomagam w domowych obowiązkach. Uzupełniamy się z żoną wzajemnie, po to, aby dom funkcjonował poprawnie.

K.O.: Gdzie powinna się zgłosić osoba, która chciałby spróbować swoich sił w aktorstwie?

A.H.: Na przykład do Klubu Politechnik – prowadzę tam zajęcia ze studentami . Również spotykam się z uczniami z liceów im. H. Sienkiewicza i R. Traugutta. Osoba z zewnątrz także może się zgłosić na warsztaty, które organizowane są w naszym Teatrze im. Adama Mickiewicza. Zazwyczaj odbywają się one w okresie wakacji. Co istotne, zgłaszają się osoby w różnym wielu, o różnych profesjach. Warsztaty najczęściej trwają 4 miesiące i kończą się przedstawieniem w teatrze.

K.O.: Która z ról filmowych najbardziej zapadła Panu w pamięć?

A.H.: Najbardziej pierwsza. Była to rola w “Darmozjadzie Polskim”w reżyserii Łukasza Wylężałka. Zagrałem tam jedną z dwóch głównych ról. To był mój debiut filmowy. Towarzyszyły mi wtedy olbrzymie emocje. To przecież moje pierwsze zetknięcie z kamerą. Wspominam to bardzo pozytywnie i miło.

K.O.: Czy ogląda Pan filmy ze swoim udziałem?

A.H.: Właściwie nie lubię . Wolę grać niż siebie oglądać.

K.O.: Czy mąż Agaty Hutyry jest zazdrosny o swoją małżonkę, gdy występuje ona w bliskich scenach z innymi aktorami?

A.H.: Nie jestem zazdrosny. Jesteśmy małżeństwem od 30 lat, ufamy sobie i sądzę, że jesteśmy udanym małżeństwem. To, co jest w pracy, zostaje w pracy, to jest część naszego zawodu. Zresztą takie sytuacje nie zdarzają się zbyt często.

K.O.: Dlaczego wybrał Pan teatr w Częstochowie? Nie chciał Pan podróżować po innych miastach?

A.H.: To jest kwestia przypadku. Kończąc szkołę teatralną wraz z – już wtedy – moją żoną postanowiliśmy, że chcemy od razu podjąć pracę. Jeździliśmy po różnych miastach, jednak jeśli mi oferowano gdzieś pracę, to Agacie nie, lub odwrotnie. W końcu dowiedzieliśmy się, że dyrektor teatru w Częstochowie poszukuje młodych aktorów i oboje przyjechaliśmy tutaj. Nie myśleliśmy, że zostaniemy tu tak długo. Los jednak związał nas z Częstochową i bardzo nas to cieszy.

K.O.: Jakie ma Pan jeszcze zainteresowania?

A.H.: W młodości grałem w koszykówkę jeździłem na nartach, teraz uwielbiam tenis. W ogóle interesuję się sportem. Z całego serca kibicuję młodym ludziom. Kiedyś lubiłem chodzić po górach, jednak teraz już z tego zrezygnowałem. Sport pozostał w moim sercu.

K.O.: I na zakończenie… czy lubi Pan grać w bajkach?

A.H.: Tak, lubię. Bajka jest to pełnoprawne przedstawienie, musi zostać wyreżyserowane, dobrze zagrane. Nie ma żadnej taryfy ulgowej. Publiczność dziecięca jest bardzo szczerą widownią. Od razu mówią, co im się podoba, a co nie, co ich interesuje, co jest nudne. Dlatego lubię występować dla dzieci.

K.O.: Dziękujemy za rozmowę i życzymy kolejnych sukcesów.

  • Karolina Orszulak
Najnowsze artykuły