Decydując się na wejście do oktagonu, trzeba być pewnym wygranej

27.03.2020

Decydując się na wejście do oktagonu, trzeba być pewnym wygranej

Mimo pandemii koronawirusa, wprowadzonych przez rząd wielu ograniczeń gala Fame MMA 6 odbędzie się w pierwotnym terminie – 28 marca. Oczywiście nie będzie to wyglądać tak, jak zaplanowano – rywalizacja nie odbędzie się bowiem w wypełnionej po brzegi Hali Sportowej Częstochowa, ale w zamkniętym studiu telewizyjnym. Całość będzie można oglądać wyłącznie w internecie – podczas transmisji na żywo. W jednym z pojedynków zobaczymy związanego z Częstochową Marcina Najmana. Spotkaliśmy się z nim jakiś czas temu, by porozmawiać o przygotowaniach do kolejnego starcia.

Katarzyna Gwara: Piotr “Bestia” Piechowiak to postać, która jeszcze do niedawna była znana raczej wąskiemu gronu. A tu nagle wskakuje do klatki i wyzywa cię na pojedynek. Chyba byłeś nieco zaskoczony… Udało ci się zrobić wywiad środowiskowy o swoim najbliższym przeciwniku?

Marcin Najman: To, że jeśli wygram w Ergo Arenie z Bonusem BGC to ktoś mnie będzie chciał wyzwać do walki, wiedziałem. Nie wiedziałem jednak, kto to będzie. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że mój potencjalny przeciwnik przyjdzie w obstawie – razem z kolegami… Muszę jednak zaznaczyć, że to nie jest tak, jak wiele osób uważa – ten facet wcale nie wziął się znikąd. Wielokrotnie zdobywał tytuły mistrzowskie w kulturystyce. Teraz zdecydował się, aby spróbować swoich sił w MMA i słusznie. Przecież dla mnie MMA też nie jest sportem bazowym, z którego się wywodzę.

K.G.: Mimo że nie ma doświadczenia ze sportami walki, nie lekceważysz go…

M.N.: Absolutnie! Nie można go w żaden sposób lekceważyć. Po ponad 23 latach uprawiania sportu zawodowo, mam świadomość, że nie jestem coraz lepszy i muszę na siebie coraz bardziej uważać. Oczywiście faktem jest to, że „Bestia” nie ma doświadczenia jako zawodnik, ale z drugiej strony to właśnie dzięki temu fizycznie będzie mógł sobie pozwolić na dużo więcej. Wiem, że Piotrek ciężko trenuje w bardzo dobrym klubie i z bardzo dobrymi zawodnikami.

K.G.: Z tego, co mówi w różnych wywiadach, jest bardzo pewny swojej wygranej.

M.N.: Też odnoszę takie wrażenie, ale nie wiem, czym to jest poparte. Z drugiej strony każdy powinien być pewny wygranej, jeśli decyduje się na wyjście do klatki czy ringu. Nie ma sensu podejmować się pojedynku, jeśli się nie wierzy w swoje umiejętności.

K.G.: Co twoim zdaniem będzie kluczem do zwycięstwa w tym starci?

M.N.: Uważam, że mimo wszystko kondycja. Oczywiście nie mam zamiaru próbować go zmęczyć. Trzeba wejść do klatki i od razu przystąpić do ataku, niczego nie kalkulując. Koniec końców sądzę jednak, że to właśnie kondycja będzie decydująca.

K.G.: Ty również swoje przygotowania do walki potraktowałeś bardzo poważnie…

M.N.: Zdecydowanie! Fame MMA organizuje już szóstą edycję gali. Być może na początku strona sportowa nie miała w planowanych pojedynkach dużego znaczenia. Teraz to się jednak zmieniło. Osoby, które decydują się na rywalizację w klatce, naprawdę się przykładają i porządnie przygotowują. Efekt jest taki, że każda gala stoi na coraz wyższym sportowym poziomie.

K.G.: A co właściwie sądzisz o całej tej federacji Fame MMA? Wróćmy chociażby do pojedynku dwóch niezwykle popularnych osób w świecie polskiego YouTube’a – mierzący 130 centymetrów Mini Majk zmierzył się z Lordem Kruszwilem, czyli osobą o normalnych warunkach fizycznych. Starcie od samego początku wywoływało ogromne kontrowersje. Wielu podkreślało, że nie powinno wręcz do niego dojść.

M.N.: Oczywiście wcale się temu nie dziwię. Początkowo też byłem nastawiony do tego nieco sceptycznie. Jednak po rozmowie Mini Majkiem całkowicie zmieniłem zdanie. Jego marzeniem było stoczenie walki. Taką szansę dało mu Fame MMA. Zaprezentował się przy 12 tysiącach bardzo żywiołowo dopingującej go publiczności. Pomimo swoich ograniczeń, dał z siebie wszystko, zostawił w klatce serce… Spełnił więc swoje wielkie marzenie. Uważam, więc że to dobrze, że do takiej walki doszło. Pamiętajmy, że federacja nie stawia na stricte sportowy poziom. A mimo to Fame MMA trafia do ogromnej społeczności, cieszy się wielkim zainteresowaniem. Swoją popularnością przebija wręcz tradycyjne sporty walki.

K.G.: Karta walk najbliższej gali prezentuje się jednak całkiem nieźle – do ringu nie wejdą amatorzy, ale osoby, które mają doświadczenie sportowe.

M.N.: Federacja ewoluowała – zawodnicy Fame MMA nie są obecnie osobami, które imprezują i „zajmują się byciem sławnym”. Aktualnie, praktycznie wszyscy starają się podejść do walk bardzo profesjonalnie. Ja mimo różnych ograniczeń ze strony mojego organizmu i wieku, też robię wszystko, aby przygotować się jak najlepiej. Szykuje się więc naprawdę dobre widowisko i sportowych emocji z pewnością nie zabraknie.

K.G.: Dołączenie do Fame MMA chyba wyszło ci na dobre. Sposób postrzegania twojej osoby znacznie się zmienił. Chyba dla nikogo nie jest tajemnicą, że jeszcze do niedawna wylewała się na ciebie fala hejtu. Obecnie masz chyba więcej zwolenników niż przeciwników.

M.N.: Rzeczywiście sytuacja mocno się odwróciła. W ubiegłym roku, w wakacje, pojechałem z rodziną na kilka dni nad morze. Przyznam, że miałem spory problem, aby chwilę spokojnie poleżeć (śmiech). Wiele osób chciało przybić piątkę, czy zrobić sobie ze mną zdjęcie. To oczywiście bardzo miłe – z każdym się więc chętnie przywitałem. Jest to faktycznie jakiś fenomen socjologiczny. Nie sądzę, żeby jakaś zmiana nastąpiła we mnie. Chyba, że jej nie widzę… To, co działo się po tej ostatniej, zwycięskiej walce było czymś niesamowitym. Czegoś takiego w swoim życiu jeszcze nie doświadczyłem. Czułem, że stoi za mną rzesza fanów – zostałem bardzo ciepło przyjęty. Wcześniej różnie z tym bywało. Hejt miał jednak wyłącznie miejsce w sieci. Nigdy nie miałem sytuacji, aby podszedł do mnie na ulicy ktoś obcy i obraził. Jednak dzisiaj odczuwam zewsząd płynącą sympatię. To bardzo miłe. Postaram się nie zawieść ludzi, którzy mi tak kibicują. Trzeba też pamiętać, że w zdecydowanej większości fanami Fame MMA są młodzi ludzie, którzy nie dają sobą manipulować. Internet powoduje, że każdy z nas może sam sobie wyrabiać zdanie na różne tematy i bardzo dobrze.

K.G.: Jakie masz plany na przyszłość? Osób, które rzucają ci wyzwanie jest sporo…

M.N.: Fakt, gdybym chciał policzyć nazwiska osób, które rzucają mi wyzwania to lista byłaby bardzo długa. Mam jednak świadomość swojego wielu i wiem, że nie zostało mi zbyt wiele pojedynków do stoczenia. Gdybym miał prognozować to pewnie będzie ich zaledwie kilka. Na szczęście jestem na takim etapie, że to ja mogę zdecydować z kim zawalczę. Nie muszę więc przystawać na czyjeś wyzwania.

K.G.: Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia!

KARTA WALK

Walka wieczoru

Marta „Linkimaster” Linkiewicz – Kamila „Zusje” Smogulecka

Karta główna

Marcin „El Testosteron” Najman – Piotr „Bestia” Piechowiak
Wojciech Gola – Marcin „Rafonix” Krasucki
Jakub „Kubańczyk” Flas – Mateusz „L-Pro” Łapot
Kasjusz „Don Kasjo” Życiński – Maciej Rataj
Bartosz „Qbik” Kubik – Cyprian „Cypis” Racicki
Alan „Alanik” Kwieciński – Arkadiusz „Aroy” Tańcula
Dawid „Ambro” Ambroziak – Maciej „Szewcu” Szewczyk

 

  • Katarzyna Gwara
  • zdj. archiwum prywatne Marcina Najmana
Najnowsze artykuły