Transformacja w Teatrze. Nowy spektakl zabierze nas w lata 90.

15.03.2024

Transformacja w Teatrze. Nowy spektakl zabierze nas w lata 90.

To już kolejna premiera w tym sezonie artystycznym częstochowskiego Teatru. Tym razem aktorzy zabiorą nas w lata 90. Będzie o transformacji, kapitalizmie, demokracji i nowych możliwościach.

„Urok likwidacji” to inscenizacja reportażu Piotra Lipińskiego i Michała Matysa, opublikowanego przez Wydawnictwo Czarne. Reżyserka Agata Biziuk, pracując nad spektaklem, musiała dokonać selekcji, by, jak sama mówi, nie stworzyć „patchworkowego śmietnika”. Odgórna idea, jaką przyjęła, opiera się więc na czasie transformacji i nadziei z nim związanej. – Niezwykle ciekawe było dla mnie to, jak radziliśmy sobie z nowymi narzędziami, które dała nam kolejna zmiana ustrojowa i jak z tych możliwości nie potrafiliśmy wyciągnąć wniosków – mówi Biziuk i dodaje – zawsze szukam takiego elementu empatii czy emocji, która przekłada się na opowieść o dzisiaj. Nie interesuje mnie odgrzebywanie historii dla rodzajowości, tylko dotknięcie emocjonalnie tematu, który dotyczy nas tu i teraz.

Jednym z kluczowych elementów spektaklu jest muzyka opracowana przez Grzegorza Rdzaka i Annę Domalewską, która zajęła się z kolei tekstem. Będzie punk rock, disco, dub reggae, będzie też techno, bo ostatnia dekada XX wieku to bez wątpienia jeden z najlepszych okresów w historii polskiej muzyki. Ale „Urok likwidacji” to nie musical, bo – jak mówi Rdzak – na tym spektaklu trzeba myśleć, a musical zwalnia nas z myślenia, pozwalając zanurzyć się w rozrywce.

Czym jest zatem ten spektakl? Agata Biziuk mówi o nim „reportaż muzyczny”, a nawet „rozrywkowy spektakl reportażowy zaangażowany muzyczny”. Bo jedną z nierozłącznych cech „Uroku likwidacji” jest jego wielogatunkowość i różnorodność – tak, jak różnorodne były lata 90.

I fakt, że „Urok likwidacji” nie wpisuje się w żaden konkretny gatunek, wpłynął również na inne elementy realizacji spektaklu. Tak było choćby ze światłem, które nie mogło być zaprojektowane jak do musicalu czy teatru dramatycznego. Odpowiedzialny za nie Maciej Iwańczyk musiał znaleźć więc nową jakość, rozwiązanie sui generis, które odda atmosferę tamtych lat.

Spektakl rozpoczyna scena nocy sylwestrowej 1989 roku – momentu wiary, że kolejna dekada będzie lepsza, że idzie nowe. A lata 90. przyniosły ze sobą plac budowy – pustych magazynów czekających na towar, upadłych pomników „bohaterów” minionego ustroju, czegoś niedokończonego, będącego stale w budowie. Taka była wtedy Polska i taka jest też scenografia, którą zajął się Maks Mac. Całość dopełniają kostiumy i projekcje wizualne.

Prapremiera spektaklu już w najbliższą sobotę (16 marca) o godz. 19:00 w Teatrze im. Adama Mickiewicza.

fot. Nadia Klabisz

  • mz
Najnowsze artykuły