Jan Tatarowicz – zwycięzca Ninja Warrior Polska swoje serce zostawił w Częstochowie

12.05.2024

Jan Tatarowicz – zwycięzca Ninja Warrior Polska swoje serce zostawił w Częstochowie

Jan Tatarowicz był pierwszym w historii zwycięzcą „Ninja Warrior Polska”. W 9. edycji tego programu finałowy tor przeszkód pokonał w 24,9 sekund i zdobył nagrodę główną w wysokości 200 tys. zł. Ten wynik uplasował go nie tylko jako najlepszego w Polsce, ale również jedenastego na świecie. Utalentowany 24-latek na co dzień jest nie tylko zawodnikiem ninja, ale również trenerem, który prowadzi grupy dziecięce ninja oraz grupy dla dorosłych. Jego życie to jednak nie tylko sport – lubi grać w szachy, a ostatnio wrócił także do gry na pianinie. Z Janem Tatarowiczem rozmawialiśmy o jego sportowych marzeniach, o dzieciństwie i o miłości.

Teresa Szajer: Telewidzowie z wypiekami na twarzy oglądali ostatni odcinek 9. edycji Ninja Warrior Polski. Dokonałeś prawie niemożliwego. Wspiąłeś się na 21-metrową linę (Góra Midoriyama) w ciągu 24,9 sekund i zwyciężyłeś. Czy to oznacza, że Twoje marzenia zostały spełnione?

Jan Tatarowicz: Oczywiście jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się tego dokonać. Jest to moja siódma edycja, Ninja Warrior, w której startowałem. Przygotowywałem się na to bardzo długo. Z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że droga do tego sukcesu to ciężka praca. Ogrom czasu poświęconego na treningi, lepsze odżywianie i regenerację. Rzeczywiście spełniłem swoje największe sportowe marzenie i zrealizowałem się jako sportowiec. Jednak to nie koniec – kolejnym moim celem jest udział w niemieckiej lub amerykańskiej edycji programu. Jestem żądny nowych wyzwań.

TS: Taki wyjazd do Stanów Zjednoczonych jest bardzo kosztowny. Czy w związku z tym będziesz szukał sponsorów, którzy pomogliby Ci spełnić to marzenie?

JT: Tak. Potrzebuję sponsorów, którzy tak jak ja uwierzą, że mogę wygrać ten program. Sponsorów, którzy chcieliby mnie wspierać jako sportowca. Jestem osobą ambitną, pracowitą i konsekwentną w realizowaniu własnych marzeń, ale też otwartą na propozycje.

TS: Powiedziałeś, że to Twoja siódma przygoda z torem w Ninja Warrior Polska…

JT: To prawda, nie było to dla mnie pierwsze spotkanie z tym torem. W siódmej edycji dotarłem do finału. Wówczas wygrałem 15 tys. zł, a do pokonania legendarnej Góry Midoriyama zabrakło mi jedynie 0,5 sekundy. W ósmym sezonie programu popełniłem kosztowny błąd na torze eliminacyjnym-dotknąłem konstrukcji przy chwiejnych łódkach, za co zostałem zdyskwalifikowany. W dziewiątym sezonie byłem już w pełni skoncentrowany i wspiąłem się na tę niemożliwą do pokonania górę. Występ w Ninja Warrior Polska rzeczywiście wiąże się z ogromnym wysiłkiem fizycznym i stresem, który trzeba pokonać. Tym razem ta ciężka praca zaowocowała zwycięstwem. Dziękuję bardzo wszystkim za wsparcie. Zarówno tym, którzy trzymali kciuki przed telewizorami, jak i tym którzy siedzieli na widowni. Oczywiście dziękuje najbliższym, a w szczególności mojej cudownej Oli. Dziękuję również firmom, które mnie wspierały i wspierają / 6pak nutrition/. W wieku dziewięciu lat straciłem tatę, w wieku jedenastu mamę. Potem dorastałem w rodzinie zastępczej. Przyszedłem do tego programu, nie mówiąc o tym, jakie życiowe doświadczenia za sobą miałem, żeby nikt nie traktował mnie ulgowo. Teraz mówię o tym, aby pokazać młodym ludziom, że należy walczyć o swoje marzenia. Mnie się udało, więc innym też się uda.

TS: Wspomniałeś o śmierci swoich rodziców. Opowiedz więc nam jak wyglądało Twoje dzieciństwo bez rodziców?

JT: Pochodzę z Milwina – to wioska w gminie Luzino (powiat wejherowski). Po śmierci rodziców trafiłem do pieczy zastępczej, którą była rodzina mojej przyrodniej siostry. Mój tata miał bowiem troje dzieci z pierwszego małżeństwa. Pod opieką przyrodniej siostry byłem do pełnoletności, później postanowiłem rozpocząć samodzielne życie. Skończyłem LO im. Króla Jana III Sobieskiego w Wejherowie. To tam spotkałem wspaniałego nauczyciela wychowania fizycznego, który rozbudził we mnie pasje do sportu. I tak się zaczęło. Obecnie trenuje kalistenikę, street workout i oczywiście biegi przeszkodowe ninja.

T.S.: Po ogłoszeniu, że jako pierwszy w historii polskiej serii wygrałeś „Ninja Warrior”, do Twoich oczu napłynęło morze łez…

JT: Nie utrzymałem buzujących we mnie emocji. To były najcudowniejsze łzy. Łzy szczęścia, radości i spełnienia. Byłem pewien, że nacisnąłem przycisk… jednak te sekundy niepewności przed oficjalnym ogłoszeniem wyniku zrobiły swoje.

TS: Co sądzisz o swoim rywalu Wiktorze Wójciku, którego od pokonania góry dzieliły sekundy?

JT: Wiktor jest świetnym zawodnikiem, doskonale przygotowanym. Imponuje mi swoim profesjonalizmem i spokojem. Potrafi doskonale panować nad stresem, co w tym programie jest niesamowicie ważne. Tym razem mu się nie udało, a zabrakło naprawdę niewiele… Wiktor jest trenerem personalnym, mieszka w Smardzewicach pod Tomaszowem Mazowieckim. Sport uprawia od najmłodszych lat. Z powodu kontuzji musiał przerwać karierę w łyżwiarstwie szybkim, ale ze sportem się nie rozstał. Rozpoczął przygodę z biegami przeszkodowymi, sam je organizuje i bierze w nich udział. Wiktor organizuje m.in. zawody Vikings Run. Jest również kreatorem i producentem torów przeszkód. Pomaga mi w zaopatrzeniu sali treningowej w odpowiednie urządzenia, którą tworzymy razem z moją dziewczyną Olą.

TS: Nie wiem, czy nie powinnam zacząć od tego pytania. Czy to prawda, że serce zostawiłeś w Częstochowie?

JT: To prawda, moja druga połówka pochodzi z Częstochowy. Ola to naprawdę super dziewczyna, bardzo inteligentna, ambitna i zaradna. Tak jak ja kocha sport i jest bardzo wysportowana, sama również wzięła udział w tym ekstremalnym show. Imponuje mi w Oli to, że jest osobą, która wie, czego chce w życiu. Jestem również pod dużym wrażeniem wartości, które wyniosła z domu rodzinnego. Tworzymy bardzo szczęśliwy związek.

TS: Wiem, że razem z Olą chcecie otworzyć już w czerwcu salę treningową w Gdańsku?

JT: Zgadza się. To nasze wspólne dzieło i spełnienie naszych marzeń. Chcemy trenować dzieci i młodzież, dorosłych, a nawet seniorów, którzy znajdą tutaj ogromny wybór zajęć dla siebie. W dzisiejszych czasach mnóstwo czasu spędzamy przed komputerem, często zapominamy o aktywności fizycznej, łatwiej jest nam włączyć film czy pograć w gry. Chcemy to zmieniać. Myślimy, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, niezależnie od wieku, zainteresowań i stopnia sportowego zaangażowania. Wystarczy spróbować. Pozostała już końcówka, a prace obecnie idą znacznie szybciej, ponieważ sporą część kwoty, którą wygrałem, przeznaczyłem na wykończenie tej sali. Znamy nawet już termin oficjalnego otwarcia sali – jest to 2 czerwca 2024. Zapraszamy z Olą wszystkich na oficjalne otwarcie.

T.S.: Gratuluję, że w tak młodym wieku osiągnąłeś tak dużo! Życzę Wam powodzenia i mam nadzieję, że do zobaczenia w Częstochowie. Dziękuję za rozmowę

JT: Dziękuję.

*Ninja Warrior to światowy fenomen, który narodził się 22 lata temu w Japonii, można go oglądać w najpopularniejszych stacjach telewizyjnych całego świata. Uczestnicy programu muszą przejść wyjątkowo trudny tor, na którym testowane są sprawność, wytrzymałość oraz hart ducha zawodników. W Polsce prezentowany jest na antenie Polsatu od 2019 r.

 

fot. archiwum Ninja Warrior Polska

Jan Tatarowicz jest aktywny w mediach społecznościowych. Prowadzi profil na Instagramie o nazwie @tatar_workout.

 

  • red.
Najnowsze artykuły