Dróżnik nie opuścił rogatek, bo uciął sobie drzemkę. Teraz stanie przed sądem

28.12.2021

Dróżnik nie opuścił rogatek, bo uciął sobie drzemkę. Teraz stanie przed sądem

Prokuratura Rejonowa w Myszkowie skierowała do Sądu Rejonowego w Myszkowie, akt oskarżenia przeciwko 36-letniemu Łukaszowi J., dotyczący sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Dróżnik w grudniu ubiegłego roku nie opuścił rogatek w Myszkowie, bo, jak informowała myszkowska policja, uciął sobie drzemkę. Do katastrofy nie doszło dzięki profesjonalizmowi maszynisty pociągu.

30 grudnia 2020 roku Łukasz J. pełnił obowiązki dróżnika na przejeździe kolejowym w Myszkowie przy ul. Koziegłowskiej. O godz.15.12 dróżnik został powiadomiony telefonicznie przez dyżurnego ruchu stacji Poraj o odjeździe pociągu osobowego relacji Częstochowa – Gliwice.

Pociąg ze stacji Poraj na stację w Myszkowie jedzie około 10 minut, dlatego Łukasz J. powinien opuścić rogatki najpóźniej po upływie 7-8 minut od odebrania powiadomienia. Zgodnie bowiem z rozporządzeniem Ministra Infrastruktury rogatki na przejeździe kolejowo-drogowym powinny być zamknięte na czas od 120 sekund przed nadjechaniem czoła pociągu do czasu zjechania pociągu z przejazdu.

Około godziny 15.25 maszynista prowadzący pociąg zauważył, że przez przejazd kolejowy przejeżdżają samochody. Wobec tego rozpoczął hamowanie i zatrzymał pociąg w odległości około 100 metrów przed przejazdem. – O zaistniałym zdarzeniu zawiadomił dyżurnego ruchu w Myszkowie, który zadzwonił do Łukasza J., polecając mu natychmiastowe zamknięcie rogatek. Przybyli na miejsce policjanci przeprowadzili wobec Łukasza J. badanie na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, które wykazało, że dróżnik był trzeźwy – mówi prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.

Prokurator przedstawił Łukaszowi J. zarzut nieumyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, która zagrażała życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach.

Przesłuchany w charakterze podejrzanego Łukasz J. częściowo przyznał się do zarzucanego mu przestępstwa i wyjaśnił, że po otrzymaniu powiadomienia od dyżurnego stacji Poraj czekał na pojawienie się świateł pociągu. W tym czasie poczuł się źle i nie pamięta co działo się później, aż do telefonu dyżurnego z Myszkowa. Myszkowska policja informowała po zdarzeniu, że według jej ustaleń dróżnik uciął sobie drzemkę.

–  W trakcie śledztwa zasięgnięto opinii biegłego lekarza z zakresu chorób wewnętrznych i diabetologii, który stwierdził, że stan zdrowia Łukasza J. nie mógł spowodować u niego zaburzeń świadomości 30 grudnia 2020 roku – mówi prokurator Ozimek.

Łukasz J. nie był w przeszłości karany. W PKP był zatrudniony od 2013 roku do lutego 2021 roku. Mężczyźnie grożą trzy lata więzienia.

  • TS
Najnowsze artykuły