Marzę, by ta walka nareszcie się skończyła

04.12.2018

Marzę, by ta walka nareszcie się skończyła

– Rak jelita grubego – taka diagnoza spadła na pana Sebastiana, mieszkańca podczęstochowskiego Wyrazowa, jak grom z jasnego nieba. Do tej pory wiódł spokojne i szczęśliwe życie. Nagle musiał stawić czoła chorobie. Gdy już wydawało się, że z tej walki wyszedł zwycięsko, nowotwór znów dał o sobie znać. Ostatnią szansą na powrót do normalnego życia jest leczenie w Niemczech. Niestety koszty znacznie przewyższają możliwości finansowe pana Sebastiana i jego rodziny.

Rok 2013 rozpoczął się dla mnie i mojej rodziny najpiękniej jak mógł, w marcu na świecie pojawił się nasz synek Oliwierek, którego radośnie przywitała dumna starsza siostra, córeczka Blanusia, po kilku latach pomieszkiwania z rodzicami, w końcu rozpoczęliśmy budowę wymarzonego domu. Wszystko było idealnie, a jedyne co wzbudzało mój niepokój to powtarzające się boleści brzucha – wspomina pan Sebastian. Mieszkaniec Wyrazowa skonsultował się z lekarzem ogólnym. Usłyszał, że musi schudnąć i wrócić za kilka miesięcy. Nawyki żywieniowe zostały zmienione, budowa domu szła do przodu, dzieci rosły jak na drożdżach. Niestety boleści nie ustąpiły – były coraz silniejsze. Pan Sebastian zgłosił się na prywatną wizytę do specjalisty. – Hospitalizacja, szereg badań, po których lekarze stwierdzili, że taka jest moja przypadłość i nie znają przyczyny nieustających i nasilających się bóli. Maj – powrót do domu bez diagnozy, kolejne dni mijały w ogromnym bólu, środki przeciwbólowe nie przynosiły ulgi, w nocy z 4 na 5 czerwca poprosiłem żonę, by zadzwoniła po pomoc, miałem wrażenie, że dzieje się coś bardzo złego, przyszły wymioty ból, który odbierał mi możliwość złapania oddechu. W końcu diagnoza która mnie przeraziła – rak jelita grubego. Informacja ta wstrząsnęła zarówno mną, jak i całą rodziną, wszystkie plany legły w gruzach – opowiada. Zaczęła się walka o życie, rana pooperacyjna się nie goiła, powstały ropnie, wdała się sepsa. Po kilku tygodniach walki o życie stan pana Sebastiana zaczął się poprawiać, leki zaczęły działać, gorączka ustąpiła i mógł wrócić do domu. – Najpiękniejszy moment po ostatnich tygodniach to móc wrócić do rodziny, do dzieci, których nie widziałem ponad miesiąc, nigdy nie zapomnę widoku córki, która na mój widok zaczęła płakać, bo najnormalniej w świecie mnie nie poznała. Miesięczna walka o życie zupełnie mnie zmieniła zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Po miesięcznej rekonwalescencji nastąpiło dalsze leczenie według zaleceń lekarzy, otrzymałem 12 cykli chemioterapii pooperacyjnej, miałem nadzieję, że to koniec walki, że wygrałem życie i dalej mogę realizować plany – wspomina. Los postanowił inaczej… – W marcu 2015 zalecane okresowe badania wykazały, że w moim organizmie znowu coś zaczyna się dziać, co ostatecznie zakończyło się kolejną operacją, ponieważ rak zaatakował wątrobę. Historia zaczęła się powtarzać. Przyjęte kolejne 12 cykli chemioterapii i kolejny powrót do domu i rzeczywistości – dodaje. Poprawa nie trwała jednak długo. Choroba po raz kolejny postanowiła pokazać, kto tu rządzi. W grudniu 2017 padła kolejna diagnoza – rak okrężnicy. Kolejna już trzecia operacja, kolejna trzecia chemioterapia, kolejna radość, że udało się i że tym razem na pewno musi być już tylko dobrze, że to już koniec tej walki. Dobrze było do października 2018 roku. – Tym razem usłyszałem, że rak powrócił do wątroby, pojawiło się 6 guzów, jest nieoperacyjny jedyna możliwość w naszym kraju to chemioterapia. Niestety, wiemy, że jeśli w ogóle poskutkuje to na krótki czas. Zaczęliśmy szukać innego wyjścia. Pomoc znaleźliśmy w Klinice Vorreiter Clinic w Niemczech. Po konsultacji z Dr. Med. Janus R. Vorreiter w Niemczech oraz jego zapoznaniem się z historią mojej chorobą, doktor przedstawił propozycję leczenia komplementarnego, głównie immunologicznego, które zmniejszy w znacznym stopniu prawdopodobieństwo wznowy ognisk nowotworowych oraz wzmocni mój organizm poprzez terapie usuwającą skutki uboczne przebytych 36 cyklów chemioterapii – tłumaczy pan Sebastian. Niestety, jak to zwykle bywa, barierą są pieniądze. Koszty leczenia sięgną co najmniej 230 tysięcy złotych! To znacznie przewyższa możliwości finansowe pana Sebastiana i jego rodziny. Z tego też powodu na portalu siepomaga.pl ruszyła zbiórka. Każdy, kto chce wesprzeć pana Sebastiana, może to zrobić – liczy się każda złotówka. – Marzę, by ta walka nareszcie się skończyła, bym mógł spokojnie zasypiać, nie myśląc o tym, czy dane mi będzie cieszyć się życiem, wśród dorastających dzieci. Wiem, że kolejne leczenie w kraju spowoduje poważniejsze wyniszczenie organizmu, a za jakiś czas zapewne pojawią się kolejne ogniska, co jest walką z wiatrakami. Pragnę żyć, mieć możliwość wychowania swoich dzieci. Jest to moja ostatnia szansa, z której chciałbym skorzystać… – podsumowuje.

Wszelkie dane dotyczące możliwości przekazania pieniędzy, znajdziemy na stronie: https://www.siepomaga.pl/sebastian-cierpial?fbclid=IwAR224Q0r-uf2m4sLkRrbmkWpZNrsZy3rrGUe9d0PRfuzD9w8KSUzcPo4vn8

  • Katarzyna Gwara
Najnowsze artykuły