20.09.2023
Pitbull, który zaatakował 10-latka z psem, to ten sam, który w styczniu zagryzł małego yorka na Rakowie
Pitbull, który zaatakował w sobotę psa, prowadzonego na smyczy przez 10-letniego chłopca to ten sam, który w styczniu tego roku zagryzł na Rakowie małego yorka i ugryzł jego właściciela. – Cała dzielnica, rodzice, a także właściciele psów żyją w ogromnej psychozie, strachu przed powrotem agresywnego zwierzęcia – pisze do nas w mailu jedna z czytelniczek.
Dziś informowaliśmy o groźnej sytuacji, do której doszło w sobotnie popołudnie na ulicy Próchnika w Częstochowie. Agresywny i rozjuszony pitbull zaatakował psa, którego na smyczy prowadził 10-letni chłopczyk. Na szczęście w pobliżu zdarzenia znajdował się st. asp. Tomasz Powązka, który jest policyjnym przewodnikiem psa. Zareagował błyskawicznie – odciągnął i obezwładnił niebezpieczne zwierzę. – Na szczęście dziecku nic się nie stało, ale jego czworonóg został pogryziony. Przerażone dziecko nie było w stanie się bronić przez niebezpiecznym zwierzęciem – mówi asp. szt. Barbara Poznańska, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie. W chwili zdarzenia nie było przy psie jego właściciela, więc został on przetransportowany do schroniska. Policja potwierdza, że nie było to pierwsze zdarzenie z udziałem tego zwierzęcia.
Na początku roku na Rakowie ten sam pitbull zagryzł mniejszego psiaka. Wówczas ugryzł również jego właściciela i próbował zaatakować dwa inne spacerujące nieopodal psiaki. Został on odebrany właścicielce i przekazany do schroniska.
Na redakcyjną skrzynkę otrzymaliśmy dziś maila, w którym nasza czytelniczka alarmuje, że pies ten stanowi ogromne niebezpieczeństwo dla dzieci, ludzi i innych psów. – Biegał po podwórku bez opieki, kontroli, kagańca – pisze pani Kamila – Cała dzielnica, rodzice, a także właściciele psów żyją w ogromnej psychozie, strachu przed powrotem agresywnego zwierzęcia – dodaje.
Jak udało nam się dowiedzieć, w maju br, pies imieniem Grass wrócił do właścicielki za sprawą Stowarzyszenia Anioła Głos, które przejęło zwierzę ze schroniska i zwróciło je właścicielce na mocy umowy adopcyjnej. – Pies został wykastrowany na nasz koszt i odbył szkolenie, za które właścicielka sama zapłaciła. Ona za tym psem bardzo płakała i ten pies też za nią tęsknił – tłumaczy przedstawicielka Stowarzyszenia Anioła Głos, z którą udało nam się nawiązać kontakt telefoniczny. – W umowie adopcyjnej wskazaliśmy, że pies powinien być odpowiednio zabezpieczany – chodzić zawsze w kagańcu, obroży i kolczatce – dodaje.
Jeszcze tego samego dnia otrzymaliśmy od Stowarzyszenia Anioła Głos maila, którego treść zamieszczamy poniżej:
W sprawie tej wszczęto postępowanie.