Wierzę w to, że się uda – mówi Konrad Chądzyński, który na rowerze okrąża świat

23.09.2023

Wierzę w to, że się uda – mówi Konrad Chądzyński, który na rowerze okrąża świat

4 lipca rozpoczął realizację swojego marzenia. Wsiadł na rower i wyruszył. Dokąd? Dookoła świata. Konrad Chądzyński pochodzi z Konina k. Częstochowy i niemal od trzech miesięcy przemierza świat na dwóch kółkach. Przejechał już przez Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, następnie Turcję i Iran, docierając tym samym do Azji. Nazwa, jaką wybrał dla swojego projektu zdaje się być strzałem w dziesiątkę, a słowa te same cisną się na usta – albo grubo, albo wcale!

 

Milena Zębik: Ambitny plan obejmuje dwuletnią rowerową podróż dookoła świata – 45 tys. kilometrów i 6 kontynentów. Twoja podróż trwa już 2,5 miesiąca. Co najbardziej zaskoczyło Cię na dotychczasowej drodze? Czy pojawiły się elementy, których, planując wyjazd, nie przewidziałeś?

Konrad Chądzyński: Hmm, co mnie zaskoczyło? Otwartość i życzliwość ludzi. Nie sądziłem, że Turcja i Iran to tak wspaniałe kraje (chodzi o ludzi). Kogo bym nie poprosił o pomoc to wiem, że ta pomoc będzie mi dana. Jeśli chodzi o nieprzewidziane akcje, to przyznam, że nie przygotowałem się jakoś super co do Iranu. Wiedziałem, że ten kraj jest „zamknięty” dla turystów, ale sądziłem, że nie będzie problemu np. z płaceniem kartą na miejscu… okazało się inaczej. Dowiedziałem się o tym dokładnie dzień przed wjazdem do kraju! Szybka organizacja wypłaty tureckiej liry, aby ją zamienić na euro i dolary. Druga sprawa to wjazd drogą lądową do Indii. Aby przekroczyć granicę droga lądową Pakistan-Indie potrzebna jest wiza wbita w paszport! Akurat byłem w Teheranie, gdzie ambasada Indii w trybie ekspresowym wydała mi wizę – nie w dwa tygodnie, a w dwa dni! No ale jak to się mówi: jest przygoda, jest zabawa!

M.Z.: Dzień przed rozpoczęciem podróży pisałeś: „Zdaję sobie sprawę z czasu i dystansu, wiem, że będą chwile zwątpienia, wiem też, że na swojej drodze poznam niejedną dobrą osobę, która mi pomoże”. Czy takie chwile zwątpienia już się pojawiły?

K.Ch.: Cały czas mam moc, aby jechać. Temperatura już tak bardzo nie dokucza, więc jest okej. Ukształtowanie terenu nadal jest górzyste, ale nie aż tak, jak w azjatyckiej części Turcji czy w państwach Europy, przez które przejeżdżałem. Cały czas mam kontakt z bliskimi, więc póki co wszystko jest okej! 100% naładowana bateria.

M.Z.: Każdy kolejny kraj, to też kolejni ludzie, jacy pojawiają się na Twojej drodze. W swoich mediach społecznościowych, gdzie relacjonujesz kolejne dni wyprawy, dużo piszesz o ludzkiej życzliwości i przełamywaniu stereotypów. Czy reakcja lokalnych społeczności zaskoczyła Cię?

K.Ch.: Jest duże zainteresowanie tym, że jadę na rowerze. Jestem miło przyjmowany w danym miejscu – czy to restauracja, czy sklep. Często jestem częstowany czymś, zapraszany na lunch czy nocleg. Mało kiedy z tego korzystam. Dlaczego? Dystans dzienny, jaki pokonuję, to ok. 100 km. Zmęczenie i temperatura powodują, że chodzę spać wcześniej. Mam ochotę się umyć, wskoczyć w śpiwór, odpalić Netflixa i usnąć o 22. Nocleg wśród lokalnej społeczności wiąże się z długimi pogawędkami, a to później skutkuje moim zmęczeniem w trasie.

M.Z.: 2,5 miesiąca niemal ciągłej jazdy na dwóch kółkach to długi czas. Jednak w perspektywie całej wyprawy to wciąż początek. Czy w związku z tym rodzą się w Tobie obawy o powodzenie całego przedsięwzięcia?

K.Ch.: Nie patrzę na wyprawę z perspektywy 2 lat. Dzielę ją na etapy i skupiam się na najbliższych krajach. Wierzę w to, że się uda.

M.Z.: Lista krajów, jakie planujesz odwiedzić jest jeszcze bardzo długa. Którego z tych miejsc jesteś najbardziej ciekaw?

K.Ch.: Każdy kraj jest inny i każdy mnie czymś zaskoczy. Nie mam takiego państwa, na które z niecierpliwością czekam. No może Tajlandia! A dlaczego? Bo uwielbiam zupę tajską (śmiech). Wiem, że tam będę się nią zajadał codziennie.

M.Z.: Kulinaria potrafią zaskoczyć, ale nie zawsze są to pozytywne doznania. Tak chyba było w przypadku Iranu?

K. Ch.: Dokładnie. Iran nie zachwyca kuchnią. Dobrą ciekawostką jest to, że zamawiając tutaj burgera, dostaje się go w formie hot-doga! Podłużną bułkę, a w środku przekrojone mięso z burgera (śmiech)

M.Z.: Taka wyprawa wymaga nie tylko mnóstwa odwagi, gruntownego przygotowania, ale też odpowiedniego budżetu. W jaki sposób można Cię wesprzeć?

K.Ch.: Można mnie wesprzeć na Patronite. Każda wpłata to dla mnie bardzo dużo. Podczas podróży będą kraje stosunkowo tanie (jak np. Iran), ale będą też bardzo drogie, jak Australia czy USA. Podczas jazdy nie odmawiam sobie np. coli czy jedzenia. Wyprawa ma być przyjemnością, a nie pokazaniem, że da się wyżyć za 10 zł dziennie. Może zdarzyć się, że zabraknie mi funduszy na dalszą podróż. Wtedy po prostu wrócę.

M.Z.: Pamiętam swoje pierwsze podróże autostopem i spanie na dziko. Nauczyłam się wtedy szybko dostosowywać do nowych warunków, nie skupiać się na celu, lecz doceniać drogę, jaka do niego prowadzi. Czego Ciebie uczy ta wyprawa?

K. Ch.: Wyprawa uczy mnie minimalizmu. Tego, że niewiele nam potrzeba, aby czuć się komfortowo i bezpiecznie. Wystarczą mi 3 litry wody, aby się umyć. Wystarczy, że zjem coś (czasem mało), aby nie czuć głodu. Wystarczy godzinka dobrego serialu albo filmu, aby nie zwariować. Kładę się spać, wpadam w wir danego serialu czy filmu i po prostu zasypiam.

Projekt Konrada Chądzyńskiego oraz jego realizację można wesprzeć finansowo pod adresem internetowym: www.patronite.pl/albogruboalbowcale.

Zachęcamy do śledzenia profili Konrada w mediach społecznościowych, gdzie relacjonuje kolejne dni podróży.

Facebook: www.facebook.com/albogruboalbowcalepuzon

Instagram: www.instagram.com/albogruboalbowcaleee

 

Fot. Facebook/ albogruboalbowcalepuzon

  • mz
Najnowsze artykuły