Z Hiszpanii do Portugalii linią brzegową

06.06.2022

Z Hiszpanii do Portugalii linią brzegową

Częstochowski miłośników wypraw na dwóch kółkach – Cezary Wieprzowski – ruszył w kolejną podróż. Tym razem ma zamiar przejechać z Hiszpanii do Portugalii. Niemal cała trasa biegnie linią brzegową. Do pokonania ma około 3 tysięcy kilometrów. Swój cel chce osiągnąć w niespełna miesiąc.

Cezary Wieprzowski na co dzień prowadzi własną działalność gospodarczą – firmę z branży mechaniczno-elektrycznej. A po pracy? Gra na saksofonie i koncertuje. Jednak, gdy uda mu się wygospodarować więcej czasu, zwiedza świat na rowerze. – Rower towarzyszy mi od niemal 20 lat. Wtedy to lekarze stwierdzili u mnie jakąś narośl w kolanie. Aby się z nią uporać, zlecono mi właśnie jazdę na rowerze. Początkowo zwiedzałem wyłącznie Polskę. Zjechałem ją wzdłuż i wszerz. Później postanowiłem ruszyć dalej – wspomina.

I tak na rowerze dotarł między innymi do Londynu, Pragi, Budapesztu, Wiednia, Mińska, a nawet Aten. I właśnie podczas wyprawy do Grecji zaczął odczuwać problemy zdrowotne. Były one na tyle poważne, że… nagrał nawet film pożegnalny. Mimo to nie poddał się i… zdobył Ateny. W drodze powrotnej w samolocie do Polski poczuł się jeszcze gorzej. Po wylądowaniu niemal natychmiast zgłosił się do szpitala. Okazało się, że to… zawał. – Wstawiono mi stenty, ponieważ miałem zapchane aorty. Mogę powiedzieć, że to właśnie dzięki rowerowi przeżyłem. Gdyby nie ta wyprawa mogłoby się okazać, że bym umarł w domu przez telewizorem. W czasie wysiłku organizm zaczął mi jednak wysyłać sygnały ostrzegawcze i w porę zareagowałem – wyznaje częstochowski podróżnik. – Obecnie czuję się świetnie, problemy zdrowotne powoli odchodzą w zapomnienie. Rower pozwala mi na pokonywanie własnych słabości i ściganie się ze sobą samym, dlatego też zdecydowałem się na kolejną wyprawę – dodaje. Tym razem na dwóch kółkach wyruszył z Barcelony. Cel to Portugalia. Do pokonania ma około 3 tysięcy kilometrów w niespełna miesiąc. – Zamierzam jechać linią brzegową Morza Śródziemnego, a później Oceanu Atlantyckiego. Samolot powrotny do Polski mam 29 czerwca. Wyprawa jest oczywiście w samotności – podkreśla Cezary Wieprzowski.

Skąd pomysł, aby przemierzać świat na rowerze? – Rower jest znakomitym środkiem transportu. Możemy z niego wszystko zobaczyć. To przejazd przez nieznane dla przeciętnego turysty zakamarki świata. W każdym miejscu możemy się zatrzymać i piękno otaczającej przyrody. W ten sposób przejechałem chociażby przez Lazurowe Wybrzeże i widziałem rzeczy, które są niedostępne dla przeciętnego podróżującego – zaznacza.

Dłuższe wyprawy rowerowe to ogromne wyzwanie logistyczne. – Swoje wypady planuję około pół roku wcześniej. Zakładam dzienny limit kilometrów – około stu kilometrów dziennie. Oczywiście rzeczywistość często weryfikuje moje założenia. Trzeba też uwzględnić czas na różne awarie, nieprzewidziane sytuacje, a także dodatkowe zwiedzanie – wylicza podróżnik.

Każda tego rodzaju wycieczka generuje ogromne koszty. – Trzeba się liczyć z wydaniem przynajmniej tysiąca euro. A co istotne, w zdecydowanej większości śpię w namiocie. Zdarzyło mi się nawet… spać na cmentarzu, bo było spokojnie i pusto. Raz nocowałem na prywatnej posesji – nikogo nie było, wszedłem za szlaban około godziny 22.00, z nadzieją, że około 4.00 rano szybko wstanę i nikt mnie nie zobaczy. Wybrałem to miejsce, bo było już późno i naprawdę nie było innego, choćby małego skrawka ziemi, abym mógł przespać noc. Postanowiłem, więc wykorzystać wypatrzone miejsce. Położyłem się spać, ale tuż przed czwartą obudziło mnie głośne szczekanie psów. Okazało się, że arystokracja holenderska zorganizowała sobie polowanie… Wszyscy patrzyli więc na mnie z niemałym zdziwieniem. Na szczęście nie spotkały mnie żadne nieprzyjemności. Oczywiście od czasu do czasu trzeba też skorzystać z pensjonatów – opowiada miłośnik podróży jednośladem. Do samych kosztów podróży trzeba również doliczyć wydatki związane z sprzętem rowerowym i odpowiednio dobraną odzieżą. – Każda tego rodzaju wyprawa niesie za sobą niebezpieczeństwo. Historii mrożących krew w żyłach mam na swoim koncie całe mnóstwo. Jednak nie wyobrażam sobie siebie w roli tradycyjnego turysty. Tylko w ten sposób mogę poznawać świat i odkrywać ciągle coś nowego. Najistotniejsze jest jednak poznawanie ludzi – biednych i bogatych, złych i dobrych. W trackie tego rodzaju podróży nawet bariera językowa nie stanowi żadnego problemu. Dziś mogę stwierdzić, że przez te lata poznałem niemal cały miks kulturowy ludzi z całego świata – podsumowuje Cezary Wieprzowski.

Powyżej przedstawiamy pierwsze zdjęcia z wyprawy częstochowskiego podróżnika.

  • kg
Najnowsze artykuły